Pociągi w Indiach przemierzające setki kilometrów stają się domem dla podróżnych.
Tylko że jest to dom na marginesie kultur, zwyczajów, definicji i przynależności.
Jest to przestrzeń pomiędzy.
Przemierzyłam Indie pociągami wzdłuż i wszerz.
Dziwne uczucie, kiedy stukot kół kołysze cię do snu,
kiedy każdy z pasażerów budzi się o świcie, by patrzeć na wschodzące słońce,
kiedy brudne i śmierdzące przedziały stają się miejsce, gdzie zaczyna toczyć się codzienne życie.
Nieważne, gdzie ci ludzie jadą, w której klasie śpią, wszyscy trwają w przestrzeni pomiędzy.
Pociąg przemieszcza się, jest na marginesie miejsca, a wielokrotonie zmienia i strefy czasowe.
Nikt nie ma tu silniejszej pozycji, nikt nie przynależy bardziej lub mniej, każdy jest pielgrzymem,
wszyscy są równi w tym byciu w ruchu, w oderwaniu od miejsca. Wszyscy definiowani są tym, co za sobą mają i dokąd chcą zmierzać, lecz mało kto w tym pędzie zatrzymuje się tu i teraz, w tym byciu równym, prawdziwym, bez ram, bez obowiązków, bez definicji religii, kultury czy obyczajów. W strefie pomiędzy wszystko jest dozwolone, upadają zasady, jest tylko esencja.
Paradoksalnie, dla mnie pociąg jest miejscem zatrzymania, refleksji nad tym co bez nazw, bez definicji, nad tym, co wymyka się ramom i przynależeniom. O tym jest ta seria zdjęć. Ruch daje wolność, myśli szybciej płyną jakby próbowały dogonić ciało.