Co tracimy w pędzie, a co się rodzi w odosobnieniu? Jak tęsknota może być motorem do wewnętrznej podróży? Jak można być daleko, by poznać najgłębszą bliskość? O innych sposobach komunikacji.
Pamiętacie takie uczucie, kiedy wkoło nie ma telefonu, zasięgu, Internetu, kiedy nie można do nikogo zadzwonić ani wysłać sms-a? Mogłabym zwrócić uwagę na ciszę, spokój, większą moc koncentracji, ale jest jeszcze coś. W tym stanie odizolowania jest jedna z emocji, o którą trudno w naszych codziennych warunkach. Jest nią brak możliwości weryfikacji. Tak. Czegokolwiek. Urządzenia uczą nas przewidywalności, pokazują nam, że trzeba nacisnąć dany klawisz i otrzymuje się rozwiązanie. Jest ono pewne, sprawdzalne, zazwyczaj niezawodne. W erze, kiedy zamiast nawigacji korzystało się z map, te emocje trzeba było przerzucić nie na urządzenie, lecz na siebie. Zaufanie do sprzętu zastąpione było zaufaniem do człowieka, siebie lub towarzysza wędrówki. Jednak w momencie zabłądzenia, nie było jednej wytyczonej trasy, za każdym zakrętem trzeba było odnajdować się od nowa, pytać, odnajdywać się i błądzić dalej. Stan bycia pewnym nie był stanem oczywistym, w tym poszukiwaniu palcem na mapie, w tym błądzeniu rodziła się pokora, ale też zanikające już podejście, które wyzwala w nas ciekawość oraz chęć odkrywania – cokolwiek to jest. Kiedy mówię na spotkaniach autorskich, że podróżować można wszędzie i zależy to od podejścia, widzę czasem niedowierzanie na twarzach. Tak, taka podróż jest o wiele trudniejsza, bo wymaga od nas, a nie od wszystkiego dookoła. Każde nam aktywnie uczestniczyć w interakcji ze światem, a nie oczekiwać od świata, że nas będzie karmił egzotycznymi nowinkami, których nigdy nie widzieliśmy na oczy. To od nas zależy, na ile głęboko wejdziemy w naszą podróż, nie od czynników z zewnątrz.
TĘSKNOTA I SERCE
Jest jeszcze coś niezwykle magicznego w odcięciu od świata. Nie wiem, jak Wy reagujecie na taką sytuację, ale we mnie powstaje wtedy taki duży balon emocjonalny. Unosi się nade mną, pęcznieje i staje się coraz większy. Czasem pęka. Jest to balon emocji, uczuć, których w tym momencie nie mogę okazać. Nie mogę spontanicznie zadzwonić i powiedzieć komuś, jak piękną widzę scenę dookoła. Mogę wziąć aparat do ręki, ale czasem nie oddaje to zapachów, podmuchu wiatru, unoszącej się w powietrzu bryzy zmieszanej z feromonami pstrokatych ptaków polujących na swoje zalotne spojrzenia. Niektórych chwil nie da się uchwycić. Nie da się wtedy nimi podzielić można je zapisać w sobie. Mogą one wtedy prowadzić do innych uczuć na przykład do tęsknoty. Ta tęsknota bez telefonu jest zupełnie inną tęsknotą niż taką, kiedy można zadzwonić, ale z jakiś powodów się tego nie robi. Tęsknota, kiedy jest się samemu ze sobą, ale chce się być jeszcze z kimś. Wtedy w tym wielkim emocjonalnym balonie rodzą się piękne unoszące do góry rzeczy. Na przykład w tej tęsknocie nagle wyostrzają się zmysły. Ponieważ nie ma tej osoby obok i nie można jej wydzwonić, można zacząć ją mocniej czuć. U szczęśliwców może to zakrawać na komunikację telepatyczną, ale jakkolwiek by tego nie nazwać, nagle dzieje się w nas coś względem drugiego człowieka, co w kulturze wszechobecnej dostępności, bycia na wyciągnięcie ręki bardzo rzadko się wydarza. Jest to inny rodzaj odczuwania człowieka – zrodzony w ciszy, izolacji, przecedzony przez tęsknotę, ale zamieniający się w balon wręcz mistycznego doświadczenia drugiej duszy. Jest wtedy we mnie mało racjonalnych przesłanek, mało oceny, mało zastanawiania się nad sprawami organizacyjno-życiowo-pragmatycznymi, jest zamiast tego jedno jasne przesłanie, szybkie jak strzała, mocne jak ogień, przesłanie prosto z serca prosto w serce. Przesłanie o tym, że odczuwam czyjąś duszę i chciałabym, aby była blisko. Według indiańskich wierzeń ona rzeczywiście jest blisko. O ile moja świadomość jest z nią, to i ona jest ze mną. Tak szamani kontaktują się z przodkami, na początku właśnie za sprawą jednej iskry: tęsknoty i serca. Reszta to transowe techniki i wysoka świadomość. Czy możemy się tak komunikować? Czy mamy w ogóle szansę, skoro wkoło nas tak dużo rozpraszających naszą energię innych nośników informacji? I co zrobić, aby nasze serce mogło jasno i prosto wysyłać sygnały do drugiego serca o byciu blisko. I co to znaczy być w taki sposób blisko, a nie w inny? Czy właśnie ta cisza i odosobnienie, to odcięcie w dalekiej głuszy, w efekcie paradoksalnie nie przybliża nas do esencji drugiej osoby? I jeżeli zastanowić się, jaki rodzaj bliskości daje nam najpełniejsze szczęście, czy jest to fizyczna bliskość czy właśnie taka bliskość z daleka, na którą trudno sobie pozwolić? I jeżeli zadamy sobie takie pytanie, to być może podróżowanie wewnątrz tych znaczeń może być drogą ku odkrywaniu tego, jak połączyć dwa światy. Świat ducha i świat materii, oddalone czy bliskie, z bliska lub z daleka, aby były jak najbardziej połączone w jedno! Howgh!
Polecam też wpis o tym, czego może nauczyć nas ogień! Miłego czytania! Ognia! 🙂